sobota, 4 maja 2013

Obrazy

 Z natury nie jestem eksperymentatorem i brak mi konsekwencji. Takie wykształcenie, takie predyspozycje i takie umiejętności. Na domiar złego, mam długie przerwy w malowaniu sięgające kilku lat, a gdy następuje powrót marnotrawnego malarza do pracowni, odczuwam potężna tremę i uczę się wszystkiego od nowa. Efektem  takiej postawy jest zmiana estetyki, tematyki i dość często narzędzi. jedyne co co jest nie zmienne, to płótno i przywiązanie do farb olejnych. Być może to odtrącenie farb akrylowych, kartonu lub deski to niechęć do prostoty wyniesiona z biednych i byle jakich, lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Wpoiłem sobie, że jak coś się robi to na dobrym materiale i dobrą technologią, aby w razie potrzeby przemalowania obrazu po latach, bo na przykład gust mi się zmienił, stare podłoże malarskie bez problemu przyjmie kolejna warstwę farby bez konieczności podklejania czy ponownego gruntowania. Dzięki temu, do dziś mam obrazy średniej wielkości które maja na sobie dwie tony farby.

Jestem pejzażystą! Maluję więc seriami pejzaże przekonany, że portrety to nie moja bajka, nie znam się nie potrafię, nie lubię.




Zaczynam malować od wiosny, kończę na zimie. Powstaje kilkanaście obrazów (120x140cm) a pretekstem do malowania są płonące trawy nad Wisłą w okolicy góry Kalwarii. Lubię syntetyczne, kontrastowe i prawie abstrakcyjne fragmenty natury. Kolory nakładam pędzlem i uzupełniam szpachlą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz