środa, 24 kwietnia 2013

Nałęczów

Na zdjęciach z wernisażu Marka Górniaka, zobaczyłem podobieństwo do swoich rysunków z przd blisko ćwierć wieku. Ale to było powierzchowne doznanie, bo ani materia nie ta, ani technologia i nie o to samo nam chodziło mimo, że energia podobna. Dopiero w niedzielę, w ostatnim dniu ekspozycji, odkryłem, że chodzi mi o zazdrość. Już tak energetycznie nie rysuję a Marek owszem, maluje i to malowanie szalenie jest ekscytujące. Wczoraj mogliśmy to sobie wyjaśnić w zacnym gronie, niebezpiecznie lawirując z Hotysją na wąskim balkoniku mieszkania Leszka i Moniki.



Lubię ryby

Mam w głowie co kilka lat zakrętasa rybnego. Powtarza mi się ta sama lub podobna kompozycja, graficzna. Czerń, biel i zapał w rysowaniu. Sadzę, że ryby są w moim mózgu czymś w rodzaju resetu, jak już je narysuję lub namaluję, apetyt rybny wygasa i mogę zabrać się czegoś nowego.

Niewiele mi tych rybek zostało fizycznie na papierze, a ostatnia to nadal niedokończony komiks. Fobia to to nie jest, natręctwo też nie, bo nie mam do ryb nabożnego stosunku. Symbolikę wykluczam, bom jest zatwardziały agnostyk. Pozostaje niewinna potrzeba wyrażenia ładnej formy pozbawionej treści. Choć przyznaję, jest komiksowy wyjątek. Jeszcze w komiksie nie zabuzowało ale nieuchronnie, zbliża się potyczka między symbolicznymi sprzedawcami nadziei.


Ryby w naszej kuchni

ryby na papierze
rybny komiks

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

"S" jak sobota

Niestety, nie mogłem być na wernisażu Marka w Nałęczowie. Mam nadzieję, że obejrzę obrazy pod koniec miesiąca bo dostrzegam w nich minimalne podobieństwo do rysunków
które wykonałem ćwierć wieku temu. To bardzo powierzchowne podobieństwo ale przyjemnie otwiera w pamięci zdrewniałą wrażliwość.
Sobota i niedziela, to był przyjemny relaks :) Efekt tej przyjemności w postaci zdjęcia zrobionego przez Ankę na wieży Czerskiego zamku, zamieszczam powyżej.