poniedziałek, 29 lipca 2013

Pokazać łotra palcem!

Mam co chciałem! Sam nie wiem czy płakać czy się śmiać. Kilka miesięcy temu, naszła mnie ochota aby wyrazić osobista opinię na temat tego co mnie dotyka osobiście od kilku lat. Wyszukałem odpowiedni link w necie, poczytałem i zaznajomiłem się z warunkami konkursu. Rzuciłem okiem na zacnych organizatorów, członków jury i sponsorów. Przelałem swoja gorycz na papier, zakleiłem kopertę i poszło w świat. Dotarło do LaPaz w Boliwii - tam gdzie chciałem czyli :

La Bienal del Cartel Bolivia

Część bienale, dotyczyła światowego kryzysu. Jeden z moich  plakatów dotyczy powiązań finansowych i ich skutków. Drugi wskazuje winnego.



Fakt, że wskazałem winnego lub zilustrowałem prosty mechanizm powstawania ubóstwa, nic nie oznacza i nie ma żadnych realnych skutków dla mnie, dla sąsiada i dla wroga. Nie dotyczy to również instytucji finansowych bo od dawna tworzą fikcję ekonomiczną, przynosząca im niewyobrażalne zyski i jakiśtam, piskliwy głosik spływa po nich jak po kaczce. Ktoś jednak, jakaś zacna instytucja na świecie, miała taki pomysł aby zilustrować kryzys plakatem i taką potrzebę zamieniła na realny głos artystów grafików. Bo któż jak nie artyści dobitnie i z cała surowością, wskażą niedostatki i błędy cywilizacji.
 Nawet nie wiem, czy konkurs w ramach bienale został roztrzygnięty. Nie otrzymałem od organizatorów żadnej informacji mailem ani nie ma takiej informacji na ich stronie.  Pomyślałem nawet, że ten dział  bienale w laPaz, dotyczący światowego kryzysu, nie jest istotny. Może świat wychodzi na prostą, powstają nowe zielone wyspy. Umiarkowany dobrobyt nieśmiało pokazuje zębiczny uśmiech... aż tu nagle! Miesiąc po roztrzygnięciu konkursu  La Bienal del Cartel Bolivia , dostaję takiego oto maila :



Kryzys mnie przeraża!!!!!!!! ON TU NADAL JEST!!!!!!!!!

PS
 Sprawdziłem. Sara, to młoda dziewczyna z Boliwii i jak dotąd, jedynym jej osiągnięciem graficznym (chwali się tym na swojej stronie www) jest etykieta na ichni dżem morelowy oraz poster reklamowy firmy wyspecjalizowanej w sportach ekstremalnych.
Nadal zachodzę w głowę, kto wpadł na pomysł, aby szukać sponsorów na jej wypad do Europy poprzez oficjalna stronę bienale plakatu? A może ktoś z czytających ten wpis, ma wolne 1950 dolców, to niech podeśle jej przez Western Union. Ja nie mam. Trzymam na czarna godzinę z powodu światowego kryzysu.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Wieś na "W" i lipa.

Już to mówiłem całkiem oficjalnie, że wieś W.  - ta realna, po której przechadza się Jakub Wendrowycz z opowiadań Andrzeja Pilipiuka, nic a nic nie działa na moją wyobraźnię. Bez urazy dla zacnych mieszkańców W. - jest zwyczajnie, prostacko NIJAKA, w dużym stopniu to zasługa miejscowej władzy! Być może to spaczenie prowincjusza, bo się urodziłem na tzw. "ścianie wschodniej" i nie mam prawie żadnych wymagań estetycznych względem tamtych obszarów. To co mnie dobija, to nieumiarkowanie w bylejakości. Chciało by się, aby atrakcją takich miejsc jak W. była ich przaśność, logiczny podział urbanistyczny, przyjazna niska zabudowa, podstawowa dbałość o tradycję i chwiejny co prawda, ale sympatyczny lokalny patriotyzm. Może gdzieś tak jest ale w W. tego nie uświadczysz i chwała wszystkim dotychczasowym miejscowym kacykom za to.
Tam, gdzie się tylko da, trzeba łączyć kultury a nie tworzyć nową bez jakiegokolwiek uzasadnienia. tam gdzie się tylko da, trzeba wspierać inicjatywy wspomagające rozwój. Tam gdzie się tylko da, trzeba hołubić tych, co zechcą zostawić choć złamany grosz w kasie miasteczka, wsi czy gminy. Na wszystko można wygrzebać środki - każdy marny polityk o tym wie - tylko nie na to, co działa długofalowo i obecnie, nie daję korzyści. Jeśli nie widać poważnie namacalnego dowodu na trwałość władzy, to po co ta władza ma robić cokolwiek? Zdaję sobie sprawę, że to walenie głowa w beton bo znienacka, powstaje  jakiś  babiloński kościół w otoczeniu drewniaczków lub minaret wklejony w tradycyjną, pożydowską zabudowę. Wójt, proboszcz i burmistrz i komendant straży pożarnej, to osoby które dla zachowania choćby odrobiny autorytetu, powinni brać udział w KAŻDYM wydarzeniu promującym wieś, miasteczko czy region jeśli już nie chcą jej wspomagać finansowo..
Wracam do wsi W. (celowo nie podaję nazwy, bo skoro wyżej wymienieni mają swoja wieś w d, to dlaczego ja miałbym  promować W. za free?) W. położone jest ślicznie (ale to nie zasługa miejscowej władzy) W. ma jeszcze resztki ładnej, charakterystycznej dla regionu, starej zabudowy (ale to też nie zasługa obecnej władzy) W. ma w osobie Pilipiuka, wielkiego orędownika i populizatora (to na pewno nie zasługa ani byłej, ani obecnej władzy) oraz W. mają jeszcze Marka Farfusa - człowieka któremu się jeszcze chce!
Marek miał pomysł, że postawi w W. pomnik Jakuba Wendrowycza. Nie udało się go postawić w centrum W. bo władza wybrała akurat to miejsce na budowę swojej siedziby. Obok też nie, bo Węndrowycz to postać fikcyjna. Pomnik Jakuba, wyciosany z pnia lipowego przez miejscowego artystę, ufundowany przez miłośników prozy Pilipiuka, stanął wiec  na skraju. Niestety, nie na skraju wsi, na gruncie publicznym jak równie fikcyjny chsząszcz szczebrzeszyński, lecz kilometr przed W. na prywatnej posesji pomysłodawcy w Witoldowie.
Co z tego, że było około setki osób na odsłonięciu monumentu , regionalna telewizja i radio, kilku dziennikarzy - imć pana wójta jegomości , jego eminencji proboszcza nie było. Znaczy, oficjalnie, takiego wydarzenia nie było we wsi W. A to lipa panie! Trzy metrowa lipa. Bo żaden minaret udający wierzę ratusza, ani wybrukowany kostką Bauma placyk, nie zaznaczy istnienia takiego W. na mapie Polski tak, jak ta rzeźba z lipowego kloca.









 Andrzej Pilipiuk jest niezawodny! Trzyma swojski fason wśród tej młodzieży miejskiej :)







 Był też świeżo pędzony " Jacob Walker", smalec i ogórki ze słoja podawane przez Marka.


.Nie, to nie jest to roztrzygnięcie "konkursu gejowskiego", tylko spotkanie z zacnym autorem.

środa, 3 lipca 2013

"Babcia weźmie i pobieli dom! "

O domach drewnianych i ręcznie bielonych szerokim pędzlem. Bo babcie które go zazwyczaj malowały - MIAŁY GEST!
Kto był w Czerwińsku nad Wisłą, ten wie! Najniżej położone, stare drewniaki kryte papą, są jak wyspy w czasie przypływu i odpływu. Usadowione na niewysokich kopcach, wytrzymały nie jedna powódź. Ale nie o kapryśnej naturze tylko o KOLORZE wzmiankuję. Tak niesamowicie pastelowych kolorów nie spotkałem nigdzie. Nawet nie umiem dokładnie określić jaki to jest kolor. Nawarstwiony przez dziesiątki lat, przebielany wapnem, wypalony przez słońce, daje niesamowity morelowo- różowy efekt..


Domy Łosickie które pamiętam z dzieciństwa. Te z kolei, czyszczone szczotką ryżową z szarym mydłem, w połączeniu z wapnem pozostawiają niebiesko-siną poświatę na drewnie.


Domy ze Świętej Katarzyny to indywidua. Każdy w innym kolorze z jedna dominantą. Bardzo agresywnie przegryzione kolorem spodniej warstwy. Najczęściej kolor następnej warstwy jest kontrastem poprzedniej. szaleństwo! Ale co za efekt malarski :)


Dzisiaj, babcie się zmechanizowały, drewniane domy są głównie z "patyczków" - kanadyjsko-podobne, a te z bali... są jak nie z tej bajki. Jak z Bali.

wtorek, 2 lipca 2013

Pocztówka z Wawy - CUDEŃKO!

Typowy widoczek z Warszawy: Plac zamkowy, kolumna Zygmunta, kłębiący się tłumik spacerowiczów, w tle katedra i zabudowa starego miasta z charakterystycznymi latarenkami na zwieńczeniu dachów.


Być może niepowtarzalne miejsce. Być może jedyne w swoim rodzaju i znane chyba każdemu Polakowi. Tak jak Matka Boska promieniująca lub Chrystus krwawiący. Znane do tego stopnia, że ociera się o banał. Ten utrwalony stereotyp jest oazą spokoju, trwałości i punktem odniesienia.To co utrwalone, mózg już nie analizuje. Widzisz niepokojąco zabrudzoną szybę a mózg w tym czasie, nakłada na brudek miliardy znanych ci obrazków aby oswoić nowe i nieniepokojące. Cudów panie kochanku nie ma, dlatego smuga pozostawiona po "ludwiku", staje się przenajświęszą panienką a finezyjnie wykręcony konar drzewa, broczącym bolejącą  żywicą ukrzyżowanym Panem naszym.

Każdy wierzy w to, co widzi i czuje :) Tak jak ten  fragment placu zamkowego z kolumna Zygmunta, tłumem spacerowiczów etc.


A może i ty zuchu, zobaczysz swój dom, kawałek osiedla lub bliską sercu twemu kamienicę na tym oto fragmencie "cudownej" ściany przy ul. Hożej? :)