piątek, 4 października 2013

Będzie co ma być!

Klimat u nas nie tęgi i słodycz ciepła mamy zaledwie kilka tygodni w roku (a ja, jestem ciepłolubny- oj, jestem!) pozostałe tygodnie, próbujemy sobie my Polacy, uprzyjemnić poetyckimi określeniami jak np : "złota polska jesień"(to określenie kojarzy mi się niestety, ze schyłkiem życia), "wiosna zakochanych" (zakochanych w: remontach, sezonową zamiana samochodów- dzikim pędem do wydawania kasy), "zimowa sanna", "gwiazdka" ." biały puch"( taaak, ta pora ma najwięcej przyjaznych określeń. Dla mnie to sezon grzewczy!) Trzy miesiące w roku, jest OK!- pozostałe tkwią w zawieszeniu i jak mawiał nasz ex prezydent:  "ani be, ani me, ani kukuryku".
Mazowsze to nie Toskania, Góra kalwaria to nie Zaleszczyki. 50-cio latkowi, nie trzeba tego tłumaczyć- więc litości!

WINO CZERWONE GRONOWE! - z niebiesko fioletowych winogron, rzecz jasna.
A tak się do tego zabierałem, licząc, że powstanie za kilka miesięcy 18% trunek pół szlachetny lecz z ambicjami: "VINO GRANE -shacon della yabol" czyli rodzima odmiana bożoleja.


 To cudo, rośnie tuż przy tarasie od strony południowej - żal nie wykorzystać zwłaszcza, że w tym roku, mieliśmy dość dużo dni słonecznych i jak mawia wybitna znawczyni przedmiotu w postaci Ryjka: winogrona są "dość słodkie". Naturalnie, pierwsza selekcja kiści uszkodzonych i nie teges, następuje podczas żniw. Jak widać na obrazku, szlachetne kultury do właściwego koloru gronek, bowiem, mam zamiar otrzymać bogaty smak i aromat płynu. Wreszcie, czynienie  pożywki. "POŻYWKA" - tajemne pojęcie które ma nas sprowokować do przejrzenia słownika lub wikopedii. Robię je tak: do butelki wlewam trochę miazgi, szklankę ciepłej wody, łyżkę cukru a po ostygnięciu, wlewam zawartość torebki z drożdżami. Magiczny zabieg kończę przelewając zawartość butelki do baniaka z moszczem.Acha! Wymawiam magiczna formułę; blablabla, coś tam, coś tam!



Ciepła zupka cukrowa dla drożdży! Żryjcie i rozmnażajcię się! Kolejny obrazek, to czyste owoce oddzielone od kiści. Nie musicie tego robić jeśli lubicie wino na śmieciach i pajączkach - ja, nie lubię. Miazgę przygotowuję ręcznie, bo stopy nie mogłem wcisnąć do garnka, a ponoć doznania przy ugniataniu nożnym, są niezapomniane. Wybełtane owoce, cukier i drożdże w naczyniu fermentacyjnym. Teraz, trzeba uzbroić się w cierpliwość. :) CIERP-LI-WOŚĆ!