środa, 19 lutego 2014

Wyjątkowa zimna gorączka.

Lubię taką porę roku. Jest gorąco, temperatura oscyluje w granicach sześciu stopni na plusie. zdradzieckie słońce puszcza oczko i kusi do spaceru po tarasie w t-shercie.
Poza lekkim katarem, złapałem jeszcze trochę śladów zimy zanim zamieni się w brunatno-zielona breję. Nie maluję z pamięci, maluję tylko to, co mam za oknem.
Tak, miałem za oknem też prawdziwą zimę. Dużo śniegu, dużo mrozu, dużo pracy i dużo stresu. Pech chciał, że podczas najniższych (do tej pory) temperatur, zachorował nam piec C.O. Gorączka piecowa byłaby jeszcze znośna ale ten, nie wiedzieć czemu, zapadł w śpiączkę i przez mroźny tydzień mieliśmy trochę zabawy z utrzymywaniem minimalnej temperatury w domu. Konsylium elektryków (sztuk trzy specjalistów + kardiolog Aristona) nie znalazło powodu dla którego stanęła pikawka pieca wiadomo tylko, że nastąpiło ostre zapalenie elektroniki która poszła do wymiany. Zamiast malować w ciepłej pracowni, napajałem się świeżością mroźnego powietrza rąbiąc szczapy na kominkowy posiłek.
Teraz sobie odbijam posuchę.




 Maluję kilka obrazów na raz, bo kto wie kiedy mi się zdarz kolejny raz zamieszkać w pracowni malarskiej. Póki co, wszyscy są z tego faktu zadowoleni :)