poniedziałek, 22 lipca 2013

Wieś na "W" i lipa.

Już to mówiłem całkiem oficjalnie, że wieś W.  - ta realna, po której przechadza się Jakub Wendrowycz z opowiadań Andrzeja Pilipiuka, nic a nic nie działa na moją wyobraźnię. Bez urazy dla zacnych mieszkańców W. - jest zwyczajnie, prostacko NIJAKA, w dużym stopniu to zasługa miejscowej władzy! Być może to spaczenie prowincjusza, bo się urodziłem na tzw. "ścianie wschodniej" i nie mam prawie żadnych wymagań estetycznych względem tamtych obszarów. To co mnie dobija, to nieumiarkowanie w bylejakości. Chciało by się, aby atrakcją takich miejsc jak W. była ich przaśność, logiczny podział urbanistyczny, przyjazna niska zabudowa, podstawowa dbałość o tradycję i chwiejny co prawda, ale sympatyczny lokalny patriotyzm. Może gdzieś tak jest ale w W. tego nie uświadczysz i chwała wszystkim dotychczasowym miejscowym kacykom za to.
Tam, gdzie się tylko da, trzeba łączyć kultury a nie tworzyć nową bez jakiegokolwiek uzasadnienia. tam gdzie się tylko da, trzeba wspierać inicjatywy wspomagające rozwój. Tam gdzie się tylko da, trzeba hołubić tych, co zechcą zostawić choć złamany grosz w kasie miasteczka, wsi czy gminy. Na wszystko można wygrzebać środki - każdy marny polityk o tym wie - tylko nie na to, co działa długofalowo i obecnie, nie daję korzyści. Jeśli nie widać poważnie namacalnego dowodu na trwałość władzy, to po co ta władza ma robić cokolwiek? Zdaję sobie sprawę, że to walenie głowa w beton bo znienacka, powstaje  jakiś  babiloński kościół w otoczeniu drewniaczków lub minaret wklejony w tradycyjną, pożydowską zabudowę. Wójt, proboszcz i burmistrz i komendant straży pożarnej, to osoby które dla zachowania choćby odrobiny autorytetu, powinni brać udział w KAŻDYM wydarzeniu promującym wieś, miasteczko czy region jeśli już nie chcą jej wspomagać finansowo..
Wracam do wsi W. (celowo nie podaję nazwy, bo skoro wyżej wymienieni mają swoja wieś w d, to dlaczego ja miałbym  promować W. za free?) W. położone jest ślicznie (ale to nie zasługa miejscowej władzy) W. ma jeszcze resztki ładnej, charakterystycznej dla regionu, starej zabudowy (ale to też nie zasługa obecnej władzy) W. ma w osobie Pilipiuka, wielkiego orędownika i populizatora (to na pewno nie zasługa ani byłej, ani obecnej władzy) oraz W. mają jeszcze Marka Farfusa - człowieka któremu się jeszcze chce!
Marek miał pomysł, że postawi w W. pomnik Jakuba Wendrowycza. Nie udało się go postawić w centrum W. bo władza wybrała akurat to miejsce na budowę swojej siedziby. Obok też nie, bo Węndrowycz to postać fikcyjna. Pomnik Jakuba, wyciosany z pnia lipowego przez miejscowego artystę, ufundowany przez miłośników prozy Pilipiuka, stanął wiec  na skraju. Niestety, nie na skraju wsi, na gruncie publicznym jak równie fikcyjny chsząszcz szczebrzeszyński, lecz kilometr przed W. na prywatnej posesji pomysłodawcy w Witoldowie.
Co z tego, że było około setki osób na odsłonięciu monumentu , regionalna telewizja i radio, kilku dziennikarzy - imć pana wójta jegomości , jego eminencji proboszcza nie było. Znaczy, oficjalnie, takiego wydarzenia nie było we wsi W. A to lipa panie! Trzy metrowa lipa. Bo żaden minaret udający wierzę ratusza, ani wybrukowany kostką Bauma placyk, nie zaznaczy istnienia takiego W. na mapie Polski tak, jak ta rzeźba z lipowego kloca.









 Andrzej Pilipiuk jest niezawodny! Trzyma swojski fason wśród tej młodzieży miejskiej :)







 Był też świeżo pędzony " Jacob Walker", smalec i ogórki ze słoja podawane przez Marka.


.Nie, to nie jest to roztrzygnięcie "konkursu gejowskiego", tylko spotkanie z zacnym autorem.

2 komentarze: