Przeczucie nas nie myliło. Doszczętnie zniszczona przez szwedów warownia ani z daleka, ani z bliska nie zaprasza do odwiedzenia. Jestem trochę zdziwiony, bo mieszkamy niedaleko równie zniszczonego zamku w Czersku ale ten, kilka razy w roku, tętni życiem. Łatwy dojazd, miejsca parkingowe na podzamczu, nieustający jarmark, odbudowany most i udostępnione wieże dla zwiedzających. Na zamku w Chęcinach, nie ma nic! Aby się do niego dostać, należy wspiąć się kilkaset metrów po zachwaszczonej łączce i cmoknąć zamknięte od 2 lat, bramę główną. Przez szparę w bramie, widzieliśmy porzuconą "Toj-Tojkę", okresowo zamienioną na budkę strażniczą która ponoć kiedyś, służyła jako kasa biletowa na zamek. W głębi, widać jakąś samowolkę budowlaną i ani żywej duszy. Tyle o zamku. Miejscowość Chęcin, zaskoczyła nas tak, jak kilka lat temu zaskoczył Czerwińsk nad Wisłą. To miasteczko ma swój kolor! Oto kilka fotek na dowód mojej prawdomówności:
Podobną "Krzywą" architekturę, oglądałem w hiszpańskiej La Manchy w mieście Cuenca. Te białe wory poniżej, to niestety, przyszła wizualizacja gustu miejscowej władzy - prymitywna kostka Bauma która zastąpi granitową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz