Mam w głowie co kilka lat zakrętasa rybnego. Powtarza mi się ta sama lub podobna kompozycja, graficzna. Czerń, biel i zapał w rysowaniu. Sadzę, że
ryby są w moim mózgu czymś w rodzaju resetu, jak już je narysuję lub namaluję, apetyt rybny wygasa i mogę zabrać się czegoś nowego.
Niewiele mi tych rybek zostało fizycznie na papierze, a ostatnia to nadal niedokończony komiks. Fobia to to nie jest, natręctwo też nie, bo nie mam do ryb nabożnego stosunku. Symbolikę wykluczam, bom jest zatwardziały agnostyk. Pozostaje niewinna potrzeba wyrażenia ładnej formy pozbawionej treści. Choć przyznaję, jest komiksowy wyjątek. Jeszcze w komiksie nie zabuzowało ale nieuchronnie, zbliża się potyczka między symbolicznymi sprzedawcami nadziei.
 |
Ryby w naszej kuchni |
 |
ryby na papierze |
 |
rybny komiks |
myślę, że ważniejszym motywem to jednak ta trawa. Już ją widziałem w kilku miejscach i w różnych rolach.
OdpowiedzUsuńTrawa to i tak słodkie określenie w porównaniu do OSTÓW! :)
OdpowiedzUsuń